Tragiczna historia z Lublina

Lublin. Tragedia na Zalewie Zemborzyckim. Znaleziono ciało 37-letniego wędkarza

6 grudnia 2019 rok, koło godziny 17. 60-latek, wraz ze swoim 37-letnim synem, wypływają własnym rowerem wodnym na Zalew Zemborzycki, który znajduje się w Lublinie. Początkowo można było się z nimi kontaktować, ale w nocy kontakt się z nimi urwał. Nie wrócili na noc do domu, co zaniepokoiło pozostałych domowników. Zwłoki 60-latka odnaleziono następnego dnia, a nieopodal wywrócony rower wody. Od tego czasu poszukiwano 37-latka.

Zdjęcie poglądowe

Wszystko to trwało trzy tygodnie – aż stało się najgorsze. Znaleziono mężczyznę. Policja stara się wyjaśnić przyczyny wypadku.

Tragiczny wypadek na Zalewie Zemborzyckim

Zwłoki udało się odnaleźć w niedzielę Grupie Specjalnej Płetwonurków RP. Z prośbą o włączenie ich do akcji zwróciła się żona 37-latka, który wypłynął ze swoim ojcem na Zalew Zemborzycki.

Funkcjonariusze obecnie starają się wyjaśnić co było przyczyną wypadku. Najprawdopodobniej był to silny wiatr, jaki szalał tego dnia w Lublinie. Według płetwonurków – mężczyźni nie mieli zbyt wiele szans na przeżycie.

Ci ludzie w nocy walczyli wszystkimi siłami o życie i próbowali dopłynąć do brzegu. Ojciec trzymał się roweru, a syn próbował płynąć do brzegu. Utonęli z powodu lodowatej wody, czyli w głębokiej hipotermii. Nie mieli kombinezonów asekuracyjnych, które dawałyby ogromne szanse na przeżycie

- powiedział „Kurierowi Lubelskiemu” jeden z Płetwonurków, Maciej Rokus.