ACTA 2 - zamach na wolność w Internecie

20 czerwca 2018 roku Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego przegłosowała projekt dyrektywy, która bezpośrednio dotyczy tematyki praw autorskich w internecie. Duża część społeczności reaguje sceptycznie na zmiany, które według nich doprowadzą do ograniczenia wolności słowa, cenzury, filtrowania treści i szeroko pojętego kontrolowania sieci.


ACTA 2.0?

Kontrowersyjny projekt wielu ludzi od razu skojarzyło z podobną sytuacją sprzed kilku lat. Wówczas fala protestów i oburzenia doprowadziła do odrzucenia postanowień ACTA w wielu krajach. Nowa dyrektywa wydaje się więc kontynuację tego, czego nie udało się wdrożyć w przeszłości. Społeczność grzmi, że ogólnikowy zapis artykułów może prowadzić do powszechnej cenzury, filtrowania treści czy nawet blokowania dostępu do wiedzy. Choć ciężko wyobrazić sobie manipulację tak ogromną bazą informacji jak internet, warto przyjrzeć się kilku najbardziej kontrowersyjnym zapisom z dyrektywy.

Słuszne kontrowersje wokół zmian dotyczących sieci

Nowe przepisy nie ułatwiają życia zwykłym internautom. Nie odnoszą się do wspierania rozwoju, innowacyjności czy szerszego dostępu do treści i wiedzy. Obostrzają natomiast szeroko pojętą wolność, która uchodziła do tej pory za najważniejszy atut internetu. Kontrowersje budzą przede wszystkim dwa artykuły dokumentu – 11 i 13.

Pierwszy z nich dotyczy obowiązkowej opłaty za dzielenie się informacjami w sieci. Ugodzi to przede wszystkim w swobodny przepływ treści i może w efekcie uniemożliwić lub ograniczać dostęp do informacji. Taki zapis uderzy na pewno w małych wydawców, którzy obłożeni dodatkowymi wymaganiami i kosztami mogą nie wytrzymać konkurencji z gigantami w swojej branży. Wprowadzony podatek od linków w teorii ugodzić może w kształt internetu jaki znamy dzisiaj. Część ekspertów jednak uspokaja, że są to przepisy mające zadbać o interesy twórców, a statystyczny użytkownik sieci nie odczuje zmian.

Artykuł 13 wprowadza natomiast filtrowanie treści udostępnianych w sieci. W myśl zapisu Facebook, YouTube, Twitter czy Google zobowiązane będą do wprowadzenia algorytmów, które wszelkie nieautoryzowane informacje będą blokować i usuwać. Informacje łamiące prawa autorskie, lub takie, które nie posiadają odnośników do źródła będą traktowane jako nieodpowiednie. Nawet zdjęcia i obrazki objęte zostaną prawami autorskimi. Tutaj także, pomimo nieprecyzyjnego ujęcia w dyrektywie, uspokoić może to, iż tego rodzaju działania uderzą zapewne tylko w piratów i osoby świadomie łamiące prawa autorskie.

Jest się czego bać?

ACTA 2 od momentu ogłoszenia budzi ogromne kontrowersje. Większość ludzi pozostaje sceptyczna i koncentruje się na rzekomym końcu wolnego internetu. Ostatecznie największy problem dyrektywy stanowi jej nieprecyzyjność i niejednoznaczność. Daje to pole do nadużyć zmierzających w stronę cenzury i blokowania treści teoretycznie nieszkodliwych. 26 marca przyjęto dyrektywę w całości – bez poprawek. Z pewnością wprowadza ona regulacje budzące niepokój – jednak wszystko wskazuje na to, że kształt internetu nie ulegnie diametralnym zmianom, szczególnie dla zwykłego użytkownika. Jaki będzie ostateczny efekt nowego prawa? Odpowiedź na to pytanie z pewnością przyniesie czas.