Zara dopuściła się rasistowskiego zachowania? Sprawdź o co poszło
-
08 sierpnia 2019
W Internecie już nic nie przychodzi tak łatwo jak kiedyś. Teraz internauci stoją na straży absolutnie wszystkiego – niezależnie od tego, czy mają rację, czy też nie. Dziwi nas, że czasami potrafią przyczepić się do czegoś bezpodstawnie. Nie inaczej stało się dzisiaj, kiedy niektórzy zaczęli wytykać Zarze rasizm. A za co? Za to, że na swojej stronię koszulę, która zwała się (ponieważ marka dyskretnie zmieniła dwukrotnie nazwę – najpierw na „koszula w liście”, a następnie „koszula z nadrukiem”. Czyżby i liście mogły kogoś obrazić?) „koszula z bambusem” reklamuje… czarnoskóry model. Niektórzy dorobili do tego „piękną” ideologię, jakoby marka zrobiła to specjalnie, słowem „bambus” nawiązując do czarnoskórego mężczyzny.
Postanowiliśmy sprawdzić jak prezentuje się nazwa na stronie amerykańskiej strony firmy ZARA. Brzmi dokładnie „Bamboo print shirt”. Cóż… Bardzo dobrze powiedziała o tym dziennikarka z portalu Noizz.pl – Oliwia Bosomtwe:
„Opis jest najprawdopodobniej wynikiem przemęczenia osoby, która odpowiadała za tłumaczenie podpisów pod produktami. Jeśli komuś się kojarzy, to raczej świadczy nie najlepiej o nim i wskazuje, że zdarza mu się w ten sposób nazywać czarnych”
I ma 100% racji.
My zastanawiamy się nad jeszcze jedną rzeczą – dlaczego zdjęcie czarnoskórego mężczyzny w koszuli ze sklepu H&M nie wywołało takiego poruszenia? W końcu pozuje tam w koszuli z bawełny. Z BAWEŁNY! W nazwie jest słowo "bawełna". A wiemy, że czarnoskórzy niewolnicy zbierali bawełnę, prawda?!
Chyba nic nie trzeba dodawać… Na pewno prędzej bawełna, niż azjatycka roślinka mogłaby ich obrazić ["BAMBUS - rodzaj roślin wieloletnich o drewniejących łodygach (...) występujących w tropikalnej i subtropikalnej części Azji" - Wikipedia]
Czasami ludzie przesadzają i rozdmuchują pewne sprawy zupełnie niepotrzebnie. Tak też właśnie było tym razem. Nie dorabiajmy fałszywych oskarżeń i mylnych ideologii tam, gdzie ich nie ma i nie będzie. Po prostu. Jedno jest pewne – ZARA nie zrobiła tego specjalnie, na pewno nie miała na myśli niczego obraźliwego, a kiedy w Internecie zaczęło robić się gorąco – po prostu zmieniła nazwę, żeby już nikt nie doliwał oliwy do ognia. Bez nacisków, bez słowa. To właśnie każe nam sądzić, że wszystko było przesadnie rozdmuchane.