Wszyscy uczniowe wypisali się ze szkoły. Nauczyciele muszą dalej pracować

Karolin to mała wieś na Podlasiu. W tej miejscowości znajduje się malutka szkoła podstawowa. Do tej placówki zawsze uczęszczało mało dzieci. Sytuacja była na tyle dramatyczna, że wójt gminy Giby chciał zamknąć placówkę. Jednak prokurator oświaty się na to nie zgodził. Szkoła w Karolinie została najmniejszą tego typu placówką w Polsce. Większość sprzętów stała się bezużyteczna, było więcej nauczycieli niż uczniów. Aż w końcu doszło do sytuacji w której okazało się, że wszystkie dzieci się wypisały, a nauczyciele i wszelkie sprzęty zostały.

Kuratorium nie widzi swojej winy

Kuratorium twierdzi, że nie jest to ich wina. Bronią się faktem, że gdy wydawali negatywną opinię o zamknięciu gdy dzieci jeszcze były w szkole. W ciągu paru miesięcy rodzice zabrali je z placówki. A na to jak twierdzi rzecznik prasowa Podlaskiego Kuratora Oświaty, nikt nie ma wpływu.


Niepotrzebne koszty dla gminy

Gmina doszła do porozumienia z nauczycielami. Zostali oni tam jedynie formalnie. Fizycznie umowy zostały rozwiązane, a pracownicy nie przychodzą do pracy ponieważ nie mają po co. Jeszcze przez trzy miesiące będą nauczycielami, którzy przebywają na urlopach. Wiąże się to z dużymi kosztami dla gminy ponieważ nauczyciele muszą otrzymać wynagrodzenie za kolejne pół roku. W sumie będzie to kwota 200 tysięcy złotych. Dodatkowym kosztem jest utrzymanie budynku, w który aktualnie znajduje się oddział przedszkolny. Do placówki w tym miejscu chodzi jedynie siedem maluchów. Łączny koszt utrzymania szkoły, w której nie ma uczniów, będzie wynosił milion złotych w tym roku. Gmina nie ma takich pieniędzy, jest zadłużona na cztery miliony. Szkoły nie można zamknąć. Zgodnie z prawem będzie można zrobić to dopiero od kolejnego roku szkolnego.

Przeczytaj również: Naturalny sposób na zabicie pleśni