Makabryczne odkrycie w Arizonie. Rozczłonkowane ciała i konstrukcja Frankensteina.
-
02 sierpnia 2019
Myślę, że nikt się tego nie spodziewał. Nikt nie sądził, że w taki sposób „przysłużą się nauce”. Wiele rodzin oddało ciała swoich bliskich po śmierci, aby pracownicy Biological Resource Center w Arizonie mogli pracować na nich w celu wynalezienia leku na raka. Okazało się, że to, co robili pracownicy, nie miało nic wspólnego z pomocą nauce. Pracownik FBI ujawnił jakiś czas temu szokujące wyniki z przeszukania. Penisy w lodówce, konstruowanie Frankensteina i rozczłonkowane ciała. Po co i dlaczego ktoś to robił? Czyżby wojsko USA miało z tym coś wspólnego?
FBI zaczęło się przeglądać Biological Resource Center, która jest organizacją non-profit, już w 2014 roku. Zajmowała się ona realizowaniem ostatniej woli zmarłych, którzy decydowali się przekazać swoje ciała po śmierci na badania naukowe – tyle w teorii. W praktyce okazało się, że organizacja sprzedaje całe zwłoki albo ich części. Szczegóły ujawniono dopiero po 5 latach, kiedy w sądzie rozpoczęła się sprawa wytyczona szefowi organizacji, przez rodziny zmarłych. Zeznania świadków przerażają i rzucają nieco światła na sprawę.
Osobą, która opowiada o szczegółach jest były agent FBI – Mark Cwynar. Brał udział w przeszukaniu i do dzisiaj nie może zapomnieć tego, co znalazł wraz z kolegami z pracy, na miejscu Biological Resource Center. Agencja Reuters informuje, że na terenie organizacji znaleziono łącznie 1755 części ludzkiego ciała. Wypełniły 142 worki na zwłoki i ważyły… 10 ton.
Konstruowali Frankensteina z osób, które oddały ciała na cele naukowe
Absolutnie nikt z nas nie chciałby być obecnie na miejscu bliskich ofiar, których ciała zbezczeszczono do tego procederu. Agent Cwynar mówił, ze w trakcie przeszukania to, co znaleźli, było co najmniej makabryczne. Stosy z rąk i nóg, głowy we wiadrach. Ciała kompletnie bez oznaczenia – nie wiadomo więc do kogo należały i jak je zidentyfikować. Lodówka pełna penisów, „zainfekowane głowy”. To, co przeraziło ich najbardziej to „potwór Frankenstein” - korpus mężczyzny, do którego przyszyta była kobieca głowa.
Bliscy słyszeli od organizacji, że ciała wykorzystywane są do badań nad lekarstwem na raka, białaczkę i że służą do studiowania komórek macierzystych. Jak było naprawdę? Organizacja… Sprzedawała zwłoki.
Służby ustaliły, że 21 ciał zostało sprzedanych wojsku USA, które wysadzały je w powietrze, aby sprawdzić pole rażenia bomb umieszczanych przy drodze. Całe zwłoki kosztowały 5000 dolarów, ale można było kupić tylko głowę – za 300 dolarów.
Najbardziej w tym wszystkim dziwi jednak tłumaczenie i kara szefa organizacji, który stwierdził, że Biological Resource Center było „dziełem miłości” i że nie ma żadnych regulacji prawnych, które wskazywałyby jak miałyby działać takie miejsca jak to. Jego kara to, zaledwie, rok więzienia i cztery lata nadzoru… Uważacie to za adekwatną karę w stosunku do czynu?