Nowe ustalenia w tragicznej sprawie

10-latek uduszony w hostelu w centrum Lublina. Za wszystkim stała matka, dobrze znana policji

W piątek, 29 listopada, koło godziny 14, doszło do makabrycznego odkrycia. Pokojówki, które pracowały w hostelu w centrum Lublina, w jednym z pokoi natrafiły na ciało dziecka. Leżało na łóżku, a ciało miało zakryte materiałem. Pokojówki nie czekały, tylko od razu zadzwoniły po funkcjonariuszy. Na miejsce przyjechali również technicy kryminalistyczni i prokuratura. Część gości, którzy byli wtedy w hostelu, zostało zatrzymanych do przesłuchania.

Zdjęcie poglądowe

W mediach mówiono o tym, że dziecko zostało uduszone. Nikt nie chciał jednak poinformować ani o płci dziecka, ani o jego wieku.

Mnóstwo spekulacji

Mówiono, że to 10-letni chłopiec. Szukano jego rodziców, a niektórzy informowali, że to na pewno matka wynajęła pokój w hostelu, aby udusić swojego syna. Ostatecznie udało się zatrzymać kobietę, która według prokuratury, miała mieć coś wspólnego z zabójstwem dziecka. Kobieta faktycznie jest jego matką… Funkcjonariusze niewiele chcieli mówić w tej sprawie. Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, kom. Kamil Gołębiowski, powiedział absolutne minimum:

38-letnia mieszkanka powiatu lubelskiego została zatrzymana do wyjaśnienia. Zatrzymano ją na terenie Puław w związku z ujawnieniem zwłok jej 10-letniego syna w jednym z lubelskich hosteli. Z udziałem kobiety będą wykonywane dalsze czynności procesowe

Okazuje się, że kobieta przyznała się do zarzuconego jej czynu. Sekcja zwłok wykazała, że faktycznie dziecko zostało uduszone za pomocą kołdry. Miało na głowie i w okolicy szyi wiele śladów, krwistych wybroczyn.

W zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia małoletniego syna, działając ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, nakrywając kołdrą jego ciało wraz z głową, unieruchomiła je przytrzymując własnym ciałem i w ten sposób doprowadziła do uduszenia pokrzywdzonego (...)

- poinformowała o zarzutach dla 38-latki Prokuratura Okręgowa w Lublinie.


Jak ustaliła gazeta „Fakt” - kobieta była już znana policji. W przeszłości była prezeską stowarzyszenia, które pomagała biednym, ale zamiast im pomagać – kradła ich pieniądze.

Na wiosnę ją wypuścili. Wróciła do domu, ale za bardzo nigdzie się nie pokazywała. Chyba jej wstyd było. Głównie Filipkiem się zajmowała. W ostatni wtorek odbierała go ze szkoły z Andrzejek. Potem zniknęli

- powiedzieli mieszkańcy rodzinnej wsi Moniki S.

38-latka będzie teraz badana psychiatrycznie. Tymczasowo aresztowano ją na trzy miesiące. Jeśli biegli uznają, że w trakcie popełnienia zbrodni była poczytalna – grozi jej dożywocie.

2023 Spokeo - Wszelkie prawa zastrzeżone

Portal należy do wydawcy SPOKEO